Majowe wydanie zwierciadła, które świętuje 55lecie
wydawnictwa , - muszę szczerze przyznać -rozdrażnił mnie dobitnie. Wywiad z
Sławomirem Mrożkiem... hmm w ogóle- to nie był wywiad tylko monolog redaktora. Choć
wielkie uznanie za starania Remigiusza Grzela, no właśnie starania- tak to
trzeba nazwać.
„Ja panu nie powiem”
Rozmawia: Remigiusz Grzela
Przeczytajcie( pytania wybiórcze):
R.G: Czuje się pan młodym autorem?
Nie, nie czuje się młody. Czuje się coraz starszy.
R.G:Umie pan to wytłumaczyć?
Nie. Nie umiem tego wytłumaczyć, bo tyle jest myśli
rozmaitych, nie umiem zatrzymać się na tym temacie.
R.G:Sam stałem kiedyś w 20-godzinnej kolejce po autograf i
zastanawiałem się, czy łatwo jest być Sławomirem Mrozkiem.?
Wie pan, też się na tym zastanawiam, bo jestem Sławomirem
Mrożkiem od 82 lat, więc w końcu muszę się nad tym zastanowić.
R.G: A co jest najtrudniejsze w byciu Mrożkiem?
Powtarzam to samo
R.G: Czym jest dla pana starość?
Ja panu nie powiem. Jak pan dożyje, to się pan przekona i
pan zobaczy.(…)
R.G:Jakie są pana ulubione miejsca?
Nie powiem panu.
R.G:Jest w panu afirmacja życia?
Co to znaczy afirmacja życia? Nie zamierzam popełnić
samobójstwa i to wystarcz.
R.G:Czy literatura to też teren wzruszeń?
Nie powiem panu, nie obchodzi mnie to.
R.G:Co pan ostatnio czytał?
Też panu nie powiem.
R.G:Nie lubi pan rozmów?
Nie lubię
R.G:A z czego to wynika?
Z postaci. Zauważyłem, że się pan gubi w rozmowie ze mną.
R.G:No, stresująca jest ta rozmowa dla mnie.
Pan się może nie orientuje, ale ja nie lubię rozmów. Na
ogół.
R.G:Brakuje panu pisania?
A, tak. Bardzo mi brakuje, bo od 20. Roku zycia byłem
przyzwyczajony do pisania.
R.G:Próbuje pan to przemóc w sobie?
Nie, nie próbuję, bo jestem za stary.
R.G:Jak wygląda pana biurko?
Nie powiem panu. Dlaczego mam panu opowiadać o moim
biurku?
R.G:A o czym by chciał pan rozmawiać?
Zależy, o czym chciałbym rozmawiać. Może pan zada jakieś
pytanie? (…)
R.G:A pan nadal wierzy w prozę?
Nie. Nie. Nie. Nie wierzę w prozę, ani… Proszę mnie nie
pytać. Powiedziałem, że kończę, i prawdopodobnie będę kończył z panem rozmowę.
R.G:Naprawdę staram się znaleźć temat, który byłby dla pana
interesujący.
Pan przyjechał dzisiaj z Warszawy?
R.G:Tak.
O której?
R.G:O piątej.
No, to ma pan wywiad. Przepraszam, chociaż nie wiem, za
co. Ale przepraszam. Proszę to zrzucić na karb mojej starości.
Menu dla kobiety
Tekst: Katarzyna Miller
Kolejny zaskakujący artykuł. Do tej pory się zastanawiam,
czy to jest możliwe żeby tuż po porodzie od położnej dostać bukiet kwiatów,
posiłek z karty dań…
„Trzymam w ręce ładny składany karton pd. „Room Service
Meny”. W nim wyszczególnione: zakąski, desery, napoje, karta win z szampanami.
Lunch menu, dinner menu, child’s menu, kosher menu. Wszystkie restauracje mają
w menu podobny spis treści. Cóż w tym niezwykłego. Dostałam to menu od
znajomej, która czas jakiś przebywała w Anglii. Była w ciąży, wyjątkowo
trudnej. Znajoma więc musiała iść do szpitala. Leżała tam bardzo długo. Opieka
była fantastyczna. I medyczna, i pielęgniarska. Ale było coś jeszcze. Każda
matka po porodzie, gdy już trochę odpoczęła, dostawała niezwykle wykwintny
obiad, a do tego szampana- wszystko, aby uznać jej dzielność i podkreślić
uroczystość chwili. … „ten ekstra obiad to wyraz uznania i szacunku dla pani z
naszej Strony.”.Żeby taki klimat mógł zaistnieć w szpitalach, musi najpierw
zaistnieć w umysłach, w wyobraźni, w oczekiwaniach. Musi się pomieścić w Głowach. Mamy mieć przecież politykę prorodzinną. Ale, niestety, nie pro
kobiecą, czemu same kobiety się na to godzą? Siła przyzwyczajenia, no to
zacznijmy się odzwyczajać."
Małpia złośliwość
Tekst: Tomasz Jastrun
Artykuł o nienawiści a także paranoi podejrzeń… i próbach
wytłumaczenia ich źródła…
Tutaj nikt nie zabrania płakać
Joanna Król
Marazm po stracie dziecka i siła w ‘grupie wsparcia dla
rodziców w żałobie’. GWDRWŻ
Rodzice wspominają najcięższe chwile, gdy trzymając za
rękę ich dziecko odchodziło- „ Nie raz budziła się w nocy i krzyczała: trzymajcie
moją dusze”. Dla niektórych grupa wsparcia jest to jakiś kosmos, panuje
wyobrażenie, że ludzie się spotykają i razem płaczą- przyznaje ksiądz. Ksiądz
Paweł skończył poradnictwo psychologiczne i psychoonkologiczne, ale twierdzi,
że w pracy z żałobą najważniejsze jest połączenie wiedzy i praktyki. Godziny
rozmów w czasie których uczył się na własnych błędach, np. jakie pytanie zadać
a jakiego nie. (…)
- często ten kto cierpi, woli wypłakać się komuś, niż
robić to w samotności- tłumaczy. Więc musimy na to pozwolić, podać chusteczkę,
zrobić herbatę. Nic więcej nie trzeba robić, wystarczy by.”
Kolejne kilka artykułów jest na temat zmian jakie
nastąpiły w nas samych na przestrzeni ostatnich 55 lat- czasu istnienia gazety.
Jak się zmieniliśmy przez 55 lat?
tekst: Beata Pawłowicz
„ I to najważniejsza zmiana, jaka zaszła w naszym życiu-
odeszliśmy od życia w obrębie wspólnot prywatnych, które zawiązywały się miedzy
ludźmi w czasie PRL-u chociażby po to, żeby radzić sobie z trudami
codzienności. Ktoś załatwił ser żółty, ktoś inny krzesła, a ktoś pracował w
urzędzie. Ludzie tworzyli sieć dojść, która umożliwiała załatwienie różnych
rzeczy, i tak następowało sprywatyzowanie tego wszystkiego. , co funkcjonowało
w publicznym dostępie. Współcześnie takich sieci nie ma, bo nie są potrzebne, za
to padamy ofiarą potwornego przyspieszenia tempa życia. Podstawowym zasobem,
jaki uległ skróceniu jest czas. Na nic nie mamy czas, nawet na zakupy, mimo że
wszystko jest i czasami nawet mamy pieniądze, a nie na budowanie więzi z
najbliższymi. (…)
I tęsknimy za dawnymi czasami, kiedy ludzie się
spotykali, rozmawiali…
Ale czy w ten sam sposób traktuje to najmłodsze
pokolenie? Z badań wynika, że cieniąc przyjaźń, jednocześnie mają oni silne
poczucie osobności, unikają związków rodzących zobowiązania. Więzi mają bowiem
to do siebie, że nie tylko stanowią podłoże miłych pogaduszek, które dają
poczucie zadomowienia, ale również rodzą zobowiązania. Jeśli ja się za bardzo
zbliżę z kimś, to oznacza, że powinnam podtrzymywać te znajomość, I to
zazwyczaj się załatwia poprzez „lajki” na Facebooku i wymianę krótkich
informacji, co robię. Ale to najprostsza forma zobowiązań, choć też zabiera
czas. Gorzej z zobowiązaniami, które się łączą ze stałym związkiem. Dlatego są
odsuwane, ludzie starają się ich unikać."
MASZ JUŻ MODNĄ PASJĘ? Wojciech Eichelberger
Rozmawia: Beata Pawłowicz
„Zacznijmy od tego co dobrze robi pasji. A więc dobrze
jej robi, gdy skromnie i dyskretnie służy swojemu entuzjaście (…) Afiszowanie
się i rozgłos ja unicestwiają. Najwięcej mamy z niej radości, gdy sekretnie i
bezinteresownie oddajemy się jej w pełni, nie szczędząc darów, ofiar ani
pieniędzy. (…) Pasja jest działaniem samowzmacjaniącym się, wartością samą w
sobie. W realizowaniu pasji droga jest celem. Pasja ma prawo być bezużyteczną i
bezsensowną z punktu widzenia wszelkich praktycznych kryteriów. Użyteczność
pasji może być co najwyżej przypadkowa. Dlatego pasja z założenia wprzęgnięta w
budowanie naszej wartości w oczach innych traci wymiar samodoskonalenia,
niezamierzonej pracy nad sobą- i przestaje być pasją… Ale rozumiem tez tych,
którzy w nielubianej pracy nie osiągają sukcesów. (…) Jeśli kolejność jest taka: muszę sobie znaleźć pasję,
żeby mieć o czym rozmawiać z szefem na lunchu- to nie dobrze. Kolejność powinna
być odwrotna: najpierw wciąga nas fizyka kwantowa i teoria strun, a potem
dopiero, gdy ktoś zapyta: „jaką masz pasję”, możemy go odpowiedzią zastrzelić.
Pasjonaci mówią o swoich pasjach, bo je kochają, a nie po to, by zrobić
wrażenie. Naśladownictwo i konformizm z reguły narażają nas na kłopoty i
śmieszność. Ale może się tez zdarzyć, że poprzez naśladownictwo odkryjemy, coś
co naprawdę zacznie pasjonować. (…)
Warto prawdziwej pasji pragnąć i szukać. Może się okazać
naszym wybawieniem, najwłaściwszą z dróg i najlepszą przystanią"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz